Girona – 5 najciekawszych atrakcji
Niecałe 100 kilometrów od Barcelony znajduje się piękne, średniowieczne miasto. To Girona, nieco zapomniane miejsce na mapie Hiszpanii. Oto 5 najciekawszych atrakcji
Decydując się na 1 dniowy wypad poza Barcelonę, znakomitym pomysłem jest podróż do Girony – malowniczego miasta pociętego wąskimi i urokliwymi uliczkami. W słoneczny poranek na podziemnym dworcu kolejowym Sants, wsiadam do pociągu, który w niecałą godzinę zawiezie mnie na miejsce. Droga nie dłuży się zbytnio. Przez okno obserwuję katalońskie krajobrazy i malujące się w oddali coraz wyższe góry. Wszak jestem coraz bliżej Pirenejów.
Docieram na miejsce. Z kolejowych peronów wychodzę na jakiś duży, skąpany w słońcu plac. Mam wiele czasu, pogoda sprzyja, więc nie musze się śpieszyć. Zwłaszcza, że nogi i dół pleców jeszcze bolą po maratonie, który ukończyłem 2 dni temu.
Warto wspomnieć, że Girona to miasto, którego historia zaczyna się 2000 lat temu. To przyjemne i spokojne miejsce ma wspaniale zachowaną, średniowieczną starówkę, do której właśnie zmierzam. Panuje tu taki klimat, jakby cały czas trwało sobotnie popołudnie. Co konkretnie warto zwiedzić? Oto kilka punktów. Kolejność wędrówki dowolna.
Mury obronne
Nie trzeba być ekspertem od architektury bądź historii żeby zorientować się, że charakterystycznym elementem średniowiecznych miast były mury obronne. Tak też jest w tym przypadku. Tutaj mają długość ponad 1 kilometra i do dziś są zachowane w świetnym stanie. Wędrując po nich, spojrzeć można z góry na dachy domów, kręte ulice, katedrę. W oddali widać masywne, ośnieżone jeszcze szyty Pirenejów. Warto wspomnieć, że wejście na mury jest (póki co) darmowe. Mankamentem jest jednak to, że miejsce jest trudno dostępne dla osób z ograniczonymi możliwościami poruszania się. Tak samo zresztą jak całe miasto licznie poprzecinane schodami i stromymi wzniesieniami.
Catedral de Santa Maria
W centrum średniowiecznych miast stała zazwyczaj mniej lub bardziej okazała katedra. Girona tutaj wyjątkiem nie jest. Catedral de Santa Maria wielokrotnie była przebudowywana. Do okazałej budowli prowadzą równie okazałe schody. Kilka lat temu służyły jako sceneria do serialu Gra o Tron. Wnętrze z pewnością jest okazałe i godne uwagi, jednak za wiele na jego temat się nie wypowiem. Ktoś może się dziwić, ale do środka nie wchodzę. Jakoś nie ciągnie mnie do tego, żeby zwiedzić świątynne wnętrze, a po za tym nigdy nie podobała mi się konieczność płacenia za wejścia do kościoła, gdyż kłóci mi się to z jezusowym zawołaniem „Przyjdźcie do mnie wszyscy…” Koszt wejścia 7 euro.
Dzielnica El Call
Wprost spod katedry można ruszyć na spacer po starej, średniowiecznej, żydowskiej dzielnicy El Call. Jeśli miałbym określić ją jednym zdaniem, to powiedziałbym, że jest to labirynt wąskich uliczek, przecisków i schodów.
Błądze idąc przez tę starodawną plątaninę, chodząc bez konkretnego celu i ciesząc się tą chwilą. Latem wysokie budynki i wąskie ulice zapewne dają wytchnienie przed hiszpańskimi upałami. Budynki stoją niekiedy tak blisko siebie, że sąsiedzi mieszkający po dwóch stronach zobaczyć mogą wzajemnie, czy na obiad jedzą tapasy czy inne specjały latynoskiej kuchni. Maszerując mijam uczelnie i przyglądam się pełnemu energii studenckiemu życiu, mijam ganiające się dzieciaki i modnie ubraną dziewczynę, która wyprowadza na spacer swojego psiaka. Tym sposobem docieram do
Jardi de l’Angel
Ogrody takie są typowe dla tego okresu dziejów. Ciężko go znaleźć i przyznam, że trafiam na niego zupełnie przypadkiem, nie mając tego w ogóle w planach. Wejście prowadzi przez bramę, na straży której stoi kamienny anioł. Stąd wzięła się nazwa Jardi de l’Angel. W dawnych czasach był to po prostu ukryty pomiędzy murami miasta sad. Na chwilę przysiadam na ławce i nietrudno mi wyobrazić sobie, że wiele wieków temu dla odpoczynku mogła tu przysiąść jakaś dama albo gawędzić rycerze.
Domy nad rzeką Onyar
Czas powoli dobiega końca. Kończę piccę kupioną za kilka euro w barze na wynos i powoli ruszam w stronę dworca kolejowego. Jednak aby tam dojść, muszę przekroczyć rzekę Onyar. To chyba najbardziej kolorowy i pocztówkowy rejon miasta. Wzdłuż brzegów koryta rzecznego wybudowano szereg kolorowych kamienic. Wybudowano je w XIX i XX wieku. Niektóre z nich zachowane są w świetnym stanie, inne wyglądają tak, jakby niebawem miały runąć do płynącej w dole rzeki.
Choć w tym momencie i tak by do niej nie runęły. Niewielka ilość wody płynie jedynie środkiem koryta, co jest efektem utrzymującej się suszy. Problem okazuje się na tyle poważny, że w Katalonii wprowadzono ograniczenie zużycia wody do 200l na dobę na 1 mieszkańca, a w momencie gdy odwiedzam to miejsce, planuje się dostarczanie odsalanej wody morskiej.
Girona to miejsce, które zaskakuje swoim wyjątkowym urokiem. Spacerując wąskimi uliczkami starówki, można poczuć klimat minionych epok. To znakomita destynacja na 1-2 dniowy wypad.