czerwone wierchy panorama

Łagodne Olbrzymy – wycieczka na Czerwone Wierchy

Wycieczka na Czerwone Wierchy pokazuje, że zdobycie wysokich szczytów nie musi oznaczać łańcuchów, klamer i niebezpiecznej wspinaczki.

            Czerwone Wierchy to masyw górski znajdujący się w ciągu głównego grzbietu Tatr Zachodnich. Jest to również jeden z najpopularniejszych celów pieszych wycieczek w najwyższych polskich górach. W skład wchodzą cztery szczyty – Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak oraz Kopa Kondracka. Każdy z nich przekracza poziom 2000 m n.p.m. Ich główną granią przebiega granica pomiędzy Polską, a Słowacją.

Lekcja geografii

            Trzon masywu stanowią skały osadowe takie jak wapienie i dolomity, które datuje się na okres późnego triasu. Ziemia była wtedy królestwem dinozaurów. Na nich zaś nałożone są granity i gnejsy. Dzięki takiej budowie, mogły powstać tu liczne jaskinie.

            Skąd wzięła się nazwa tych czterech gór? Zbocza są obficie porośnięte rośliną o nazwie sit skucina, która pod koniec lata i jesienią nabiera czerwonych i brązowych barw. Podróż przez wszystkie cztery wierzchołki nie jest zbyt wymagająca technicznie, ale ze względu na długość szlaku, przyda się dobra wytrzymałość. To także idealne miejsce dla początkujących turystów, którzy mają jednak trochę ambitniejsze plany. Chociaż w Zakopanym byłem kilkanaście lat temu jako dziecko, uznałem, że taki marsz znakomicie nadaje się na odnowienie tatrzańskiej znajomości.

giewont tatry zachodnie panorama

Przez Dolinę Kościeliską

            Tę długodystansową wycieczkę rozpoczynam w znajdujących się po zachodniej stronie Zakopanego Kirach. Na miejsce postanawiam dotrzeć samochodem, zrobić całodniową, górską pętlę, by powrócić na to samo miejsce. Pierwsze wyzwanie to znalezienie miejsca. Problemem nie jest nawet to, aby znaleźć wolne, ale to aby znaleźć parking, gdzie proponowana jest rozsądna cena. W końcu znajduję odpowiedni plac. Zatrzymując samochód, wydaje mi się, że słyszę dźwięk ocierania spodem zderzaka o podłoże. Wysiadając wkładam ręce pod samochód. Co prawda nie wyczuwam żadnych uszkodzeń, ale okazuje się, że pod spodem rosną pokrzywy więc początkowe kilometry przemierzam z czerwonymi bąblami na przedramionach.

            Przekraczam bramy parku narodowego i dziarskim krokiem idę przez Dolinę Kościeliską. To druga co do wielkości dolina w Tatrach. W rejonie tym natura pokazuje swe bogactwo z ciekawymi jaskiniami wydrążonymi w wapiennych skałach. Dawniej wędrowało tędy wielu kupców, którzy niekiedy byli atakowani przez górskich zbójów, którym wiele brakowało do szlachetności Janosika.

Na czerwony szlak!

             Słońce przyjemnie grzeje, chociaż chłód poranka nie pozwala jeszcze na zdjęcie bluzy. Szlakiem podąża wiele osób. Za chwilę jednak droga się rozgałęzia i turyści ruszą w różne strony, w zależności od ambicji i kondycji. Po lewej stronie widzę jeden ze szczytów na który dzisiaj wejdę. To Ciemniak. Spoglądam do góry i zdaję sobie sprawę, że przede mną długa trasa i spora różnica wysokości. Dostrzegam drewniany most. Nie przekraczam go, a kieruję się na lewo czerwonym szlakiem. Za chwilę z kolei przez mały mostek odbijam w prawo. Ścieżka wchodzi w gęsty las i zaczyna ostro piąć się w górę. Według oznaczeń przede mną prawie cztery godziny marszu.

            Po pewnym czasie leśny drzewostan staje się coraz bardziej przerzedzony. Dzięki temu mogę podziwiać bardzo ładne widoki. Znakomita widzialność pozwala dostrzec m.in. najwyższy szczyt Beskidów – Babią Górę – znajdującą się w odległości prawie 50 kilometrów. Następnie las ustępuje kosodrzewinie. Dobra pogoda sprawiła, że na szlaku jest wielu turystów. Chociaż przyjechałem tu sam, cały czas mam kogoś w zasięgu wzroku. W razie kontuzji, nie byłoby kłopotu ze zwróceniem się do kogoś o pomoc. A o kontuzję tu nietrudno, bo ścieżka jest mocno kamienista oraz śliska po niedawnych opadach, co przy nieuwadze sprzyja potknięciom i skręceniom stawów.

czerwone wierchy rzeźba krasowa

Ciemniak

            Znika kosodrzewina. To znak, ze jestem na sporej wysokości. Po lewej stronie ścieżki rozpościera się widok na wielkie urwiska. Zrobiło się naprawdę ciepło i słońce zaczyna dopiekać. Na swoją krótko ostrzyżoną glacę wciągam sportowa chustę z lekkiego materiału. Myślę jednak o tym, że na koniec dnia mogę mieć popalone ręce, bo zapomniałem wziąć kremu do opalania. Pojawiło się jednak rozwiązanie problemu. Kawałek przede mną na odpoczynek zatrzymuje się dziewczyna i chłopak. Pytam czy nie mają pożyczyć kremu przeciwsłonecznego. Na tę prośbę, ubrana w czarny, sportowy strój dama, sprawnym ruchem wyciąga niewielki pojemniczek. Jak widać była ode mnie nieco lepiej przygotowana na warunki pogodowe.

            Docieram na pierwszy tego dnia szczyt. Jest to Ciemniak o wysokości 2096 m. n.p.m. To najdalej na zachód wysunięty wierzchołek Czerwonych Wierchów. Moje tempo okazało się lepsze niż sugerowane na szlakowych oznaczeniach. Osiągnięcie tego punktu zajęło mi około 3 godzin. Góra jest płaska i łagodna. Mam tutaj znakomity widok na całość Tatr Zachodnich. Dawniej było to popularne miejsce wśród pasterzy wypasających na zboczach owce. To, które biegnie w kierunku południowo – zachodnim jest dosyć sypkie, narażone na obsuwy skalne i lawiny. Z tego powodu zimą zamykany jest lezący poniżej szlak do Hali Ornak.

ciemniak panorama

            Zatrzymuję się jedynie na moment. Po jakichś 15 – 20 minutach osiągam kolejny szczyt na drodze. Jest to Krzesanica o wysokości 2122 m. n.p.m. Jest to najwyższy punkt na mojej dzisiejszej trasie. Nazwa szczytu została zaczerpnięta od północnej ściany zwanej krzesaną. Polski malarz, Walery – Eliasz Radzikowski mówił o tym miejscu: „Krzesanica ze ścianą od północy gdyby skrzesaną i stąd tak nazwana”.  Południowy stok, który przechodzi na stronę słowacką, jest łagodnie nachylony Co ciekawe, na zboczach znajdujących się u naszych południowych sąsiadów odkryto 50 jaskiń.

Cisza

            Panorama jest szeroka i prezentuje się niezwykle malowniczo. Dostrzegam cały szereg tatrzańskich szczytów m.in. Krywań, Gerlach, Świnica, czy znajdujący się na północnej facji Giewont. Widać również Kozi Wierch, na który wybiorę się za rok. Siadam na dłuższą chwilę po południowej stronie. Dzięki temu jestem osłonięty od dość mocnego wiatru wiejącego ze strony przeciwnej. Oddalam się też od ludzi i schodzę na pewną odległość ze szlaku. Poza epickim widokiem na Tatry Wysokie, wrażenie robi na mnie cisza. Tak duża, że jestem w stanie usłyszeć cichy pisk w uszach.

czerwone wierchy panorama

            Dookoła jest poustawianych wiele kamiennych kopczyków. Spotyka się takowe w górach na całym świecie. To stara tradycja. Różne są motywy ich konstruowania. Dla wielu to po prostu sposób na przekazanie wiadomości w rodzaju „tu byłem”. W Himalajach stanowią one formę niewielkiej budowli sakralnej. W Norwegii mawia się, że są to zamienione w kamienie trolle. Czasami bywają zaś po prostu sposobem na oznaczenie szlaku. W każdym razie tutaj jest ich tyle, że prędzej utworzą labirynt niż ścieżkę.

czerwone wierchy górskie kopce

            Niebawem zaliczam kolejny 2 tysięcznik. Tym razem jest to Małołączniak, którego nazwa wzięła się od znajdującej się poniżej Doliny Małej Łąki. Przez wiele lat górale wypasali tutaj owce, przez co grunt został mocno zerodowany.  Przez dłuższy czas w podobny sposób niszczona była gleba na kolejnym z dzisiejszych wierzchołków, czyli Kopie Kondrackiej. Ludzie wycinali tutaj kosodrzewinę, aby pozyskać drewno na opał oraz zwiększyć pole na wypas. Proceder ukróciło włączenie Czerwonych Wierchów w obręb Parku Narodowego.

Którędy teraz?

            W tym miejscu dokonać trzeba wyboru dalszego przebiegu wędrówki. Można dalej iść czerwonym szlakiem w stronę Kasprowego Wierchu. Można również odbić na szlak żółty i jeśli siły oraz czas pozwalają, spróbować wejść na Giewont. Atak popołudniową porą ma tę zaletę, że unika się tłumów. W tym czasie większość osób już schodzi aniżeli wchodzi. Ponieważ wcześniej miałem solidne tempo, posiadam spory zapas czasu. Decyduje się zatem na jeszcze inny wariant. Zielonym szlakiem schodzę ku Dolinie Kondratowej. Zejście zajmuje mi około 40 minut. Momentami niemal biegnę i co chwila wyprzedzam innych wędrowców, którzy zwykle robią mi miejsce. Czuję się, jakbym brał teraz udział w biegu górskim. Szybko docieram schroniska na Hali Kondratowej.

czerwone wierchy hala kondratowa

Teraz ruszam słynnym niebieskim szlakiem na Giewont. Trasa ostro pnie się do góry. Większość turystów jest już w odwrocie. Pogoda pomału się zmienia. Najwyższe wierzchołki chowają się w chmurach. Na deszcz jednak się nie zanosi. Mniej więcej po godzinie czasu osiągam Kondracką Przełęcz. Stąd już tylko 15 minut na jeden z najbardziej popularnych polskich szczytów.

Wejście na niego nie jest jednak dla mnie atrakcyjne, dlatego ruszam w dół poprzez Dolinę Małej Łąki. Początkowo zejście jest wygodne i szybkie. W dość krótkim czasie robi się jednak bardziej stromo. Pojawiają się duże kamienie, które są mocno wyślizgane przez tysiące ludzi, które tędy przechodziły. Sprawy nie ułatwia woda, która spływa w niektórych miejscach po wczorajszych opadach deszczu. Przed sobą widzę schodzących kobietę i mężczyznę. Widać, że dziewczyna, mimo sportowej sylwetki, ma spore problemy. Co chwilę słyszę padające z ich strony niewybredne słowa, którymi opisują skalę trudności szlaku. Wyprzedzam ich i w skupieniu, uważnie patrząc pod nogi ruszam dalej.

Akcja „ratunkowa”

            Nie tylko oni mają problemy. Nieco niżej odbijam w lewo i zaczynam schodzić czymś w rodzaju mocno wyślizganej rynny skalnej. Przede mną jakiś chłopak i dziewczyna, za mną kolejne dwie osoby. Widać, że parka przede mną ma spore problemy. Po chwili ktoś za nami woła, że szlak biegnie inna drogą. Wracam więc na właściwą ścieżkę. Nie jest to łatwe, bo jest stromo, a skała śliska. Jednak lekka postura i naturalna zwinność pomagają w szybkim wyjściu z opałów. Miejsce to jest słabo oznaczone. Po powrocie piszę meila do władz Tatrzańskiego Parku Narodowego sygnalizując problem. Odpowiedzi nie dostałem do dziś więc raczej nie podzielają mojego zdania.

giewont od tyłu

Duże problemy ma jednak dziewczyna, która zeszła niżej. Nie pomaga fakt, ze jest tęgawej postury, a do tego zaczyna wpadać w panikę. Wraz z innymi przechodzącymi osobami próbujemy jej pomóc. Akcja trwa ładnych parę minut, ale kończy się powodzeniem. Dalej każdy rusza swoim tempem. Nieszczęsna para przyznaje, że to ich pierwsza wizyta w Tatrach. Miejmy nadzieję, że ta przygoda ich nie zniechęci do tego rodzaju aktywności.

Ścieżka nad Reglami

            Dalszy etap przebiega przez iglasty las. Co prawda nie ma już stromizn, ale droga jest błotnista i nadal wskazana jest ostrożność. Kilometry dają o sobie znać poprzez lekki ból ud i łydek. Późnym popołudniem wracam do Doliny Kościeliskiej skąd wyruszyłem na tę ambitną, górska wyrypę. Teraz jest tu znacznie spokojniej niż rano. Usatysfakcjonowany z dnia, w którym wszedłem na cztery góry powyżej 2 tysięcy metrów wracam na parking, gdzie zostało już niewiele samochodów.

wycieczka na czerwone wierchy

            Wycieczka na Czerwone Wierchy to całodniowa wyprawa wymagająca przyzwoitej kondycji. Szlak daje możliwość wejścia na duże wysokości, ale bez dużych trudności technicznych takich jak łańcuchy, drabiny czy wspinaczka. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby już dziś spojrzeć na mapę i zaplanować wędrówkę po jednym z najbardziej malowniczych rejonów Tatr polskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

https://moimrytmem.pl/newsletter/