
Barcelona alternatywna – wizyta w muzeum marihuany
Nieraz wędrując poza turystycznymi szlakami, odwiedzałem nietypowe miejsca. Jednym z nich jest muzeum marihuany w Barcelonie.
Jest ciepły, słoneczny, marcowy wieczór w Barcelonie. Słońce delikatnie chowa się za horyzontem, malując niebo w odcieniach pomarańczy. Po intensywnym dniu, ruszam z plaży Barceloneta, w kierunku wąskich, chowających się w cieniu uliczek. Mijam szereg niewielkich knajp, w których lokalni raczą się tapasami i owocami morza. Do wieczornego meczu Barcelony mam jeszcze dużo czasu, więc idę niespiesznym krokiem.
Poza szlakami
Docieram do dzielnicy Ciutat Vella. To jedna z najpopularniejszych wśród turystów dzielnic. Zamiast wędrować zatłoczonymi arteriami postanawiam zejść z utartych szlaków. To daje szansę na zobaczenie bardziej prawdziwego obrazu miejsc, które odwiedzam. Idę starymi, wąskimi ulicami otoczonymi wysokimi kamienicami. Nie krąży tu wielu ludzi. Kto bardziej strachliwy, po zmroku mógłby poczuć się tutaj niepewnie. W końcu docieram tu gdzie chciałem. To Muzuem Marihuany. Miejsce zostało otwarte w 2012 roku i jest filią takiej samej placówki w (jakoś mnie to nie dziwi) Amsterdamie

Barcelona jest znana z bogatej historii i architektury oraz życia tętniącego do późnych godzin nocnych. Jak się okazuje, ma również swoją niekonwencjonalną, a można by rzec i kontrowersyjną stronę. Takim miejscem z całą pewnością jest miejsce do którego właśnie wszedłem. Jego istnienie pokazuje, że akceptacja dla miękkich narkotyków wzrasta.
Ziołowa „kultura”
W poprzednich kilkudziesięciu latach marihuana była powszechnie traktowana negatywnie. Dziś się to zmienia i możemy mówić, że rozwija się „kultura” związana z tą rośliną. Założyciele wykorzystali rosnące zainteresowanie i postanowili tworząc miejsce, które w ich założeniu ma edukować o roślinach konopnych. Zapraszają też do poznania jej historii jako rośliny leczniczej, użytkowej i powiązanej z kulturą i duchowością różnych społeczeństw.

Wchodzę do środka i od razu ruszam schodami wyłożonymi zielonym dywanem. Na półpiętrze podnoszę wzrok i zauważam rosnący w niedużej doniczce krzak konopi. Z ciekawością, ale i mocno mieszanymi uczuciami rozglądam się dookoła. Gdzieniegdzie wyczuwam nawet ten specyficzny, słodkawo – ziołowy zapach. Zapach tak charakterystyczny, że nawet jeśli nigdy się nie paliło, to kiedy się go poczuje, człowiek jakoś od razu wie, że ma do czynienia z popularnym narkotykiem.

Rozglądam się po wystawach, które prezentują szeroki zakres tematów. Czytam o ewolucji w zastosowaniu konopi od czasów starożytnych, gdy używano jej jako lek, do dzisiejszych dni w których w wielu przypadkach stała się popularną używką. Dowiaduje się o znaczeniu jak różne kultury postrzegały marihuanę, jakie miała znaczenie i symbolikę oraz jak dawne społeczeństwa wykorzystywały ją do otwierania się na świat duchowy.
Mieszane odczucia
Momentami czuje się naprawdę zaskoczony. Niektóre przedmioty budzą uśmiech na twarzy. Jednym z nich jest karma dla zwierząt z ziołem. Ciekawe jak zachowywałby się piesek, albo jak zacząłby kicać królik po takich rarytasach, hehehe. Znalazłem także gazety, w których szczegółowo rozpisano sposoby i schematy prowadzenia upraw.

Inne z kolei budzą niepokój i dotykają moim zdaniem mrocznych tematów. Patrzę na artystyczne grafiki i odnajduję na nich sporo motywów piekła, śmierci, erotyzmu i obcych duchowości. Ten fragment na pewno nie jest przeznaczony dla dzieci. Skłania mnie to do refleksji i zastanowienia, co tak naprawdę stoi za kulturą rekreacyjnego używania konopii…

Nie tylko muzeum
Powiedzieć jednak, że to tylko muzeum to zdecydowanie za mało. Miejsce, które odwiedzam jest także centrum spotkań dla entuzjastów, naukowców i osób z różnych względów zainteresowanych użytkowaniem konopi. Przyciąga lokalnych, jak i osoby z odległych miejsc, które otwarte są na dyskusję i przyswajanie nowej wiedzy.

Muzeum Marihuany to nie tylko miejsce z wystawionymi eksponatami, ale przestrzeń mająca angażować ludzi w dyskusję na ten niejednoznaczny temat. Ważne, żeby nie przedstawiano tam rekreacyjnego zażywania narkotyku jako coś dobrego i fajnego, a przechadzając się korytarzami i salami miałem niekiedy wrażenie, że tak właśnie jest.
Nie zamierzam tu oceniać czy osądzać. Nie mam wątpliwości, że konopie brane w celach medycznych i pod odpowiednią kontrolą, mogą mieć bardzo pozytywny efekt w przypadku choćby chorób neurologicznych. Zdaję też sobie sprawę tego, że palenie marihuany wyrządziło wiele złego i zniszczyło życie wielu ludziom. Opinie zatem wyróbcie sobie sami. A najlepiej przy okazji wizyty w Barcelonie, sami zobaczcie jak tam jest.

