Starożytność, bogowie i chaos
W listopadowe przedpołudnie ląduję po trzygodzinnym locie na lotnisku
im. Elefteriosa Wenizelosa położonym na przedmieściach Aten. Mimo
jesieni pogoda zdecydowanie odbiega od tego, co zwykle kojarzymy z tą
porą roku. Po wyjściu z samolotu od razu wpadam w ciepłe promienie
słońca. Po niebie leniwie suną białe obłoki, a ja niemal natychmiast
chowam ubraną w Polsce kurtkę do plecaka. Szybko ustalam plan dotarcia
do centrum miasta, po czym udaje się na metro, które wypełnione
międzynarodową społecznością, sprawnie dociera na miejsce.
Ateny to miasto, które dziś zamieszkuje około 3,5 miliona ludzi.
Zalążnią tego miejsca była starożytna warownia, którą wybudowano w
drugim tysiącleciu przed naszą erą. W ciągu kilku stuleci warownia
rozrosła się i stała się państwem – miastem, liczącym 100 tysięcy
obywateli. Stało się ono tym samym centrum politycznym i naukowym
ówczesnego świata. To właśnie tu swój początek wzięły demokracja, teatr,
filozofia, które w dzisiejszych czasach traktujemy jak oczywistość, nad
którą szczególnie się nie zastanawiamy.
W wielkomiejskim zgiełku
Wysiadam na jednym z głównych przystanków metra w centrum. Pierwsze
wrażenie to chaos i wysokie natężenie różnorakich dźwięków, tak
charakterystyczne dla południowych krajów. Olbrzymia metropolia zwraca
uwagę swoimi kontrastami. Z jednej strony urokliwe tereny zielone i
zabytkowa dzielnica Plaka oraz okolice Akropolu które zachęcają do
długich spacerów. Z drugiej hałaśliwe centrum, brak ładu w
zagospodarowaniu przestrzennym, architektoniczna prowizorka i ganiane po
ulicach przez wiatr śmieci. Wielu z nas postrzega Greków jako
wyluzowanych, a jednocześnie porywczych ludzi. Jest w tym sporo prawdy, a
znakomicie widać to, gdy obserwuję tutejszy ruch drogowy. Parkować
można wszędzie. Co prawda tutaj również zobaczyć można znaki mówiące,
gdzie parkować wolno, a gdzie już nie, ale nikt się tym nie przejmuje.
Podobnie jak zapinaniem pasów, sygnalizowaniem skrętu czy zasadami
pierwszeństwa. No i klakson, którego głównym przeznaczeniem jest
pozdrawianie mijanych po drodze znajomych. Ten charakterystyczny chaos,
różnorodność i sposób bycia ludzi sprawiają, że niekiedy mam wrażenie,
że znalazłem się gdzieś na Bliskim Wschodzie, a nie w jednym z
europejskich krajów.
Ikona starożytności
Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że ikoną Aten jest Akropol. W
znanej do dziś formie istnieje od roku ok. 560 p.n.e. Na uliczkach wokół
nietrudno spotkać różnorakich handlarzy, sklepy z pamiątkami,
zagubionych turystów i żebraków. W swoim założeniu była to forteca i
kompleks świątynny zarazem. Centralnym punktem jest Partenon, poświęcony
Atenie, którą starożytni obrali za patronkę miasta. Monumentalna,
marmurowa budowla została wykonana w stylu doryckim, na planie 70 na 30
metrów. Obchodząc zabytek wokół miałem jednak wrażenie, że wymiary są
większe. Może się wydawać, że wszystkie ściany i kolumnady są idealnie
proste. To jednak nieprawda. W celu uniknięcia złudzenia wychylenia
skrajnych kolumn na zewnątrz, pochylono je do środka o 7cm. Dzięki temu
obserwator ma wrażenie idealnego pionu i poziomu wszystkich płaszczyzn.
Od V wieku n.e. Partenon ulegał powolnemu niszczeniu. Wraz z rozwojem
chrześcijaństwa usunięto niektóre rzeźby, a budynek stał się kościołem.
Po najeździe Turków w 1458 roku, został zamieniony na meczet. Następnie
służył jako magazyn prochu strzelniczego. Eksplozja jaka miała miejsce w
czasie oblężenia Aten przez Wenecjan spowodowała poważne zniszczenia.
Dopiero w XIX wieku został należycie doceniony i rozpoczął się mozolny
proces renowacji. Istnieje plan kompletnej odbudowy Partenonu. Myślę
jednak, że bardziej przemawia on do wyobraźni w obecnej formie, która
klarownie ukazuje upływ ponad dwudziestu stuleci jakie minęły od
antycznych czasów, w których z wielkim rozmachem rozpoczęto budowę
jednej z najsłynniejszych budowli dziejów.
Warto zwrócić uwagę na stojący tuż obok Erechtejon czyli świątynię
poświęconą Atenie i Posejdonowi, którzy nie darzyli się wielka sympatią.
Z jego powstaniem wiąże się ciekawa legenda. Gdy Ateny nie były jeszcze
rozwinięte, Atena i Posejdon toczyli kłótnię o to, kto z nich stanie
się patronem antycznej miejscowości. Spór mieli rozstrzygnąć mieszkańcy,
na podstawie tego czyi dar okaże się cenniejszy. Posejdon dziarsko
uderzył swoim trójzębem, a w miejscu impaktu powstało źródło. Atena
postanowiła podarować oliwkę, która ludzie uznali za bardziej
wartościowy dar. Na pamiątkę tych wydarzeń, w miejscu gdzie miała toczyć
się boska rozgrywka, postawiono Erechtejon.
Kolebka kultury i sportu
Błędem byłoby ograniczenie miejskiej wędrówki jedynie do Akropolu. Idąc dalej natrafiam na wybudowany w roku 161 Odeon Heroda. Popołudniowe słońce mocno odbija się od białych marmurów. Ciepły dzień pomaga w wyobrażeniu sobie jak wyglądało tu życie sprzed kilkunastu stuleci. Z pewnością często odbywały się przedstawienia teatralne. Pomysłodawcą i fundatorem obiektu był Herod Agryppa – ateński bogacz, społecznik i polityk. Przyświecał mu cel, aby w ten sposób uczcić swą małżonkę Aspasję. Odeon mógł pomieścić nawet 6 tys. widzów, a jego znakomita akustyka wykorzystywana jest do dziś. Koncertowali tu m.in. zespół Pink Floyd, czy Luciano Pavarotti.
Starożytna Grecja ma wpływ nie tylko na kształt współczesnej kultury, ale również na świat dzisiejszego sportu. Jedną z ważniejszych imprez antycznego świata były Igrzyska Panateńskie organizowane ku czci, a jakże, Ateny. Za zwycięstwo nie otrzymywano jednak wielotysięcznych gaż, a zawodników nie obowiązywały sponsorskie umowy. Nagrodą była amfora z oliwą ze świętych gajów oraz honor wzięcia udziału w zawodach i upamiętnieniu bogini. W roku 329 p.n.e., właśnie na jedne z owych igrzysk wybudowany został Stadion Panatenajski. Na przestrzeni wieków wskutek upadku Aten i wojennych zawieruch został zniszczony, tak jak wiele innych budowli. W XIX w. świat na nowo zaczął interesować się starożytną Grecją. Na fali tego entuzjazmu grecki bogacz i zwolennik wskrzeszenia igrzysk olimpijskich Giorgios Averoff, postanowił odbudować stadion. Jego wytrwałość została nagrodzona. Mimo kłopotów w 1896 roku odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska, a areną zmagań był odnowiony, w całości wykonany z marmuru stadion. Do dziś służy on sportowym i kulturalnym wydarzeniom. To doprawdy fantastyczne doświadczenie gdy właśnie tu, wbiegając na arenę mogącą pomieścić 50 000 widzów, kończyłem swój bieg maratoński.
Obrońcy demokracji
Wędrując po centrum stolicy Grecji trudno nie natrafić na Plac Syntagma. Historia tego miejsca jest niezwykle barwna. Po latach tureckiej okupacji Grecja w 1832 roku stała się niepodległym państwem. Niepodległość ta była jednak wątpliwa. Nowego króla Grecji – bawarczyka Ottona I – wyznaczyły Anglia, Francja i Rosja. Młody król był zbyt młody, by rządzić. W rzeczywistości krajem władali regenci, którzy wprowadzili władzę absolutną więc w 1843 Grecy ponownie zbuntowali się i na miejscu dzisiejszego placu domagali się ustanowienia konstytucji co ostatecznie się udało. Jestem przekonany, że i wtedy można było usłyszeć tak popularne ostatnio i w Polsce okrzyki jak konstytucja, demokracja. Nad placem dominuje pałac królewski Ottona I, który ten wybudował za pieniądze swojego ojca. Pomyśleć, że młodzieniec pierwotnie chciał swoją siedzibę umieścić na Akropolu.
Charakterystycznym obrazkiem placu jest reprezentacyjny oddział wojskowy nieustannie trzymający wartę przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Grób poświęcony jest wszystkim, którzy zginęli w walce o wolność Grecji. Warta uwagi jest zmiana warty. Barwnie ubrani gwardziści wykonują oryginalne, powolne ruchy, nienaturalnie wysoko unosząc ręce i nogi. Cały pokaz wielu ludzi śmieszy, trzeba jednak pamiętać, że dla odbywających służbę jest to wielki honor i z szacunku wobec tego może warto powstrzymać się od kpiących komentarzy.
Społeczne niepokoje
W pewnym momencie naprzeciw budynku parlamentu dostrzegam szereg rozstawionych namiotów. Przed nimi siedzi spora grupa ludzi, których powierzchowność sugeruje, że z luksusem mieli niewiele wspólnego. Rysy twarzy i karnacja zdradzają pochodzenie z któregoś z krajów Bliskiego Wschodu. To uchodźcy, którzy jak się dowiedziałem przyszli tu, by protestować przeciw niemożliwości połączenia się z rodziną i przyjaciółmi, którzy znajdują się w innych krajach Europy. Wbrew stereotypom nie spotykam się z wrogimi spojrzeniami czy niechęcią. Rozmawiam przez chwilę. Jeden z chłopaków, który mówi po angielsku wręcz prosi mnie aby robić im zdjęcia, by pokazać później problemy z jakimi muszą się zmagać. Ludzie ci często kojarzą się nam z terroryzmem i dziczą obyczajową. Tymczasem w latach 70 – tych XX wieku w Europie było znacznie więcej zamachów, a obecnie tylko 15% jest dziełem islamistów. Może po prostu niektórym politykom zależy na wzniecaniu strachu w społeczeństwie, co później pomaga im odnieść określone korzyści i trzymać kontrolę? Nie uważam, że wszyscy uchodźcy to aniołki. Odczuwanie strachu przed nieznanym jest normalne, ale nie można pozwolić aby strach nami kierował. Jeśli tak się stanie wielu ludzi autentycznie potrzebujących pomocy tego wsparcia nie otrzyma.
Uchodźcy to nie jedyny kłopot Grecji. Tym największym jest słynny kryzys. Jego źródeł należy szukać w roku 1981, gdy europejskim komisarzom przedstawiono fałszywe papiery. Gdyby bowiem ściśle trzymać się przepisów, kraju tego nie powinno być w Unii. Swoje dołożył też, częściowo prawdziwy stereotyp Greka. Wielu przez dłuższy czas prowadziło wystawne życie, otrzymywało wysokie pensje, ale jak to południowcy, byli mało pracowitymi. Nie płaciło się podatków, a co gorsza brakowało finansowej wyobraźni nakazującej oszczędzać część zarobionych pieniędzy. Kraj na przestrzeni lat popadł w długi, utracił stabilność finansową, a zagraniczni inwestorzy postanowili zwinąć interes. 1/5 społeczeństwa nie płaci dziś podatków, gdyż zwyczajnie ich na to nie stać. Utrata domu też nie jest rzadkim scenariuszem. Co prawda sytuacja finansowa pomału się poprawia, jednak do pełnej stabilności wiedzie jeszcze długa i niełatwa droga.
Wędrując ulicami Aten miałem niekiedy wrażenie, że całe miasto to jedna wielka prowizorka. Chodnik przy ruchliwej arterii szerokości 1 metra, brak przejścia dla pieszych w oczywistych, w naszym europejskim rozumieniu, miejscach czy porozwieszane bez ładu pomiędzy budynkami kable to tylko niektóre przykłady. Nie można jednak zapominać, że to miejsce, które w znacznym stopniu ukształtowało naszą kulturę i sztukę. Spotkałem tam również wielu ludzi o pozytywnym nastawieniu do świata i drugiego człowieka. Warto pozbyć się różnych uprzedzeń jakie mogą pojawić się przy pierwszym kontakcie z tym miejscem. To pozwoli odkryć, że mimo wszystko jest ono przyciągające, intrygujące i skrywające wiele historii i tajemnic.