przełęcz_krzyżne

Widokowa uczta – wycieczka na Krzyżne

Teoretycznie wycieczka na Krzyżne nie powinna być trudna technicznie. Nie spodziewałem się więc, że będzie to dość wymagająca wyprawa.

Krzyżne to znajdująca się w Tatrach Wysokich przełęcz położona na wysokości 2112m. n.p.m. Miejsce to charakteryzuje się piękną i rozległą panoramą. Na szlaku nie spotkamy jednak tłumów, co jest niewątpliwą zaletą. Wycieczka jest długa i wymagająca. Nie ma wielu trudności technicznych, aczkolwiek końcówka jest dosyć stroma. Uznałem więc, że to idealny szlak na kolejną, całodniową wycieczkę.

Poranek w Kuźnicach

            Ponieważ  widoki dwutysięczników chcę zostawić sobie na drugą część wędrówki, dzień rozpoczynam w Kuźnicach. Jest to duże centrum turystyczne przy granicy parku narodowego. To właśnie stąd wyruszyć można ku rozmaitym zakątkom najwyższych polskich gór. Miejsce to kojarzy się najmocniej z kolejką na Kasprowy Wierch. Potwierdzeniem zdaje się być spora kolejka przed kasą. Kilkadziesiąt lat temu znajdowała się tutaj huta oraz uzdrowisko. Od tamtych czasów sporo się zmieniło. Wysokie ceny nie odstraszają. Ta, za bilet normalny w górę i w dół wynosi 100 zł. Zanim ostatnie osoby wsiądą do wagonika, ja pewnie będę już kilka kilometrów dalej.

            Wybieram niebieski szlak i rozpoczynam łagodne podejście przez świerkowy las. Idę spokojnym tempem chcąc uniknąć przegrzania już na samym początku. Mimo tego zauważam, ze moja średnia prędkość i tak jest większa niż wielu turystów, mimo że dwa dni wcześniej zmagałem się ze sporym przeziębieniem. W niektórych miejscach należy uważnie stawiać kroki. Po niedawnych opadach w lesie zalega sporo błota i rozmokłej gliny. Buty co prawda sprawdzają się znakomicie, ale pod względem czystości daleko im do stanu jaki prezentowały na sklepowej półce przed dwoma miesiącami.

            Dalej droga biegnie łagodnym i odkrytym zboczem zwanym Skupniów Upłaz. Rozlega się stąd malownicza panorama Zakopanego oraz pasm górskich znajdujących się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Dawniej wypasano tu owce. Przyczyniło się to do zniszczenia gleb i roślinności. Po wprowadzeniu zakazu wypasu udało odbudować się tutejszą florę.

            Wkrótce osiągam charakterystyczny punkt trasy. Jest to Przełęcz Między Kopami, będąca też skrzyżowaniem szlaków niebieskiego i żółtego. Stoi tu kilka ławek z których rozciąga się widok na Giewont, Kasprowy Wierch czy Czerwone Wierchy. To zachęca wiele osób do krótkiego postoju. Ja nie jestem tu wyjątkiem. Cieszę się niebem, widokami, słońcem i lekkim wiatrem.

            Po chwili zaczyna wyłaniać się ostra, groźna i jednocześnie przyciągająca jak magnes
grań Tatr Wysokich z Kozim Wierchem na którego miałem przyjemność wejść parę dni temu. Szlak robi się węższy i z obu stron otacza go kosodrzewina. Sprawnie pokonuję kolejne metry, choć droga po chwili wyrównania, znów zaczyna piąć się do góry. Mimo żwawego tempa szanuję wolniejszych wędrowców. Nie wpycham się i uważam, aby przypadkiem kogoś nie potrącić. Nie można tego powiedzieć o wszystkich. Spotykam co jakiś czas tzw. turystów „sportowców”. Zasuwają niczym maratończycy, bez oglądania się na innych użytkowników szlaku. Jeden z nich prawie wpada na mnie czołowo. Daje o sobie znać odruch pochodzący z czasów gdy trenowałem karate. Instynktownie wysuwam ręce do przodu i lekko przepycham delikwenta na bok.

Hala Gąsiennicowa

            Po 20 minutach docieram do Schroniska Murowaniec na Hali Gąsiennicowej. Rozciąga się stąd piękna panorama na Orlą Perć czy strome ściany Kościelca, zwanego polskim Matterhornem. Wiedzie na niego trudny, ale ekscytujący szlak, o czym opowiadał mi mój wieloletni kolega Michał, który niedawno próbował na niego wejść. Przeszkodziła mu jednak niesprzyjająca, deszczowa aura. Jego opowieść sprawiła jednak, że samemu zacząłem się zastanawiać czy któregoś dnia nie zaatakować tego szczytu. Wytyczne na dziś są jednak inne. Zatrzymuje się na kilka chwil w schronisku. Wybudowano je w roku 1925. W pobliżu znajduje się także stacja badawcza PAN i IMGW oraz strażnica Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wcześniej było tu mniejsze schronisko, a wizytowali tu Maria Skłodowska – Curie czy Ignacy Jan Paderewski. Choć dla Ojczyzny nie uczyniłem jeszcze tyle co oni, można powiedzieć, że dziś kroczę ich śladami.

hala gąsiennicowa panorama

            W schronisku można również przenocować. Ceny startują od 70 zł za miejsce w pokoju 10 osobowym. Im mniejszy pokój, tym cena rośnie w górę. Kompleks jest dobrze wyposażony. Jest tu restauracja, internet, górska biblioteczka, przechowalnia bagażu, punkt naprawy sprzętu turystycznego, a nawet bankomat.

            Zapach dobrego jedzenia i widok tego co inni mają na talerzach, zachęca do zamówienia jakiegoś dania czy wysokogórskiej pizzy. Wkodowana w mój charakter oszczędność oraz to, że nie chcę wspinać się z obciążonym żołądkiem sprawiają jednak, że zamawiam ciepłą herbatę, zjadam banana i kawałek czekolady. Obiad planuję zjeść pod koniec dnia w innym schronisku, które będę mijać. Zastanawiam się jeszcze czy może pójść w stronę Kasprowego Wierchu i stamtąd zejść do Zakopanego. Jest to krótsza i nieco łatwiejsza droga. Po chwili namysłu czuję jednak, że lepiej trzymać się pierwotnego planu. Później okaże się to słuszną decyzję.

            Chwilę później przekraczam drewniany mostek i żółtym szlakiem ruszam przez las. Największe tłumy zostały za mną. Większość ludzi dociera do schroniska i znajdującego się nieopodal Czarnego Stawu Gąsiennicowego. Tutaj innych wędrowców spotykam jedynie raz po raz. Z jednej strony samotny marsz może napawać lekkim niepokojem. Co, jeśli gdzieś upadnę, a w pobliżu nikogo nie będzie? Z drugiej strony większość naszych obaw nigdy się nie sprawdzia. Ponadto dobrze czuje się we własnym towarzystwie i uważam, że takie chwile również są człowiekowi potrzebne.

Czerwony Staw

Dolina Pańszczycy

            Na drodze pojawia się kolejne rozdroże. Do wyboru jest droga na miejsce zwane Gęsią Szyją lub kontynuacja wejścia na przełęcz. Mijam niewielkie jeziorko otoczone granitowymi skałami. Zatrzymuje się na krótką chwilę wsłuchując się w ciszę i ciesząc wspaniałymi krajobrazami. Następnie ruszam ku strzelistej grani, która zdaje się być na wyciągnięcie ręki. To jednak mylące zmysły złudzenie. Bacznie obserwuję też ciemne chmury, które zaczynają piętrzyć się za skalnym murem. Przebywanie na tych wysokościach w deszczu i burzy na pewno byłoby niewątpliwie podnoszącą ciśnienie, aczkolwiek wątpliwą przyjemnością. Postanawiam, ze jeśli tylko zacznie padać choćby drobny deszcz lub usłyszę cichy grzmot, natychmiast zawracam ku niższym partiom.

wycieczka na krzyżne

            Kamienisty szlak początkowo łagodnie pnie się do góry. Skalne otoczenie przypomina księżycowy pejzaż. Po pewnym czasie robi się coraz bardziej stromo. Z rzadka mijam idących w przeciwną stronę turystów. W moim kierunku nie idzie nikt. Jak widać bardziej popularny wariant trasy na Krzyżne wiedzie z przeciwnej strony. Patrzę w górę na czekającą mnie drogę. Na pierwszy rzut oka mój cel wydaje się odległy i niedostępny. By nie stracić sił posilam się czekoladą. Przysiadam na kamieniu, a jakieś 10 – 15 metrów ode mnie przechadza się zaciekawiona kozica. To jej świat. Ja jestem tu tylko gościem.

tatrzańska kozica

            Jestem już całkiem wysoko. Nachylenie jest tu spore. Choć trenuję biegi długodystansowe, oddycham jak gdybym był na wysokości 7-8, a nie 2 kilometrów n.p.m. Co kilka minut zatrzymuje się na kilkanaście sekund. W pewnej chwili muszę pokonać kawał skały. Tutaj muszę wspomóc się rękoma. Wiem, że jestem w Tatrach Wysokich, ale czytając wcześniej opis szlaku spodziewałem się, że będzie trochę łatwiej. Ze względu na niewysoki wzrost i ostrożne wyszukiwanie miejsc dla stóp, jej pokonanie idzie mi dość wolno. Patrząc z boku można by pomyśleć, że potrzebuję pomocy toteż w pewnym momencie ktoś pyta czy podać mi rękę. W tym przypadku wsparcie nie jest potrzebne, ale uważam, że będąc w trudnym terenie, nie jest żadną ujmą, aby z niej skorzystać.

Krzyżne podejście

Przełęcz Krzyżne

            Do punktu docelowego zostało ledwie kilkanaście metrów. W pewnym momencie zza grani, niczym zza teatralnej kurtyny wyłaniają się sylwetki najwyższych tatrzańskich szczytów. Wiatr przegania chmury. Robi się całkiem ciepło. Odchodzę kawałek dalej, siadam na trawie i podziwiam epicką panoramę. Doskonale widać Szpiglasowy Wierch, Rysy czy Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Codzienne sprawy zostały kilkaset kilometrów dalej i 2000 metrów niżej. Ostre, górskie powietrze wieje w twarz. W takich chwilach człowiek mimo zmęczenia, czuje, że żyję. Właśnie takie momenty inspirują i dodają motywacji, by żyć na własnych zasadach.

wycieczka na krzyżne
wycieczka na krzyżne

            Po około 20 minutach czas ruszyć w dół. Chcę ukończyć wędrówkę przed nocą, a po drodze zjeść obiad w schronisku położonym w Dolinie Pięciu Stawów. Początkowy etap zejścia jest dosyć stromy. Niech świadczy o tym fakt, że na dystansie 1 kilometra tracimy aż 400 metrów wysokości. Po swojej lewej stronie mam w dodatku imponujący spadek. Paniki nie ma, ale trzeba być skoncentrowanym. W pewnym momencie muszę przejść przez jakiś głaz tarasujący drogę, pomagając sobie rękoma a dno doliny jest daleko w dole. Nie zawaham się stwierdzić, że ten fragment to prawdziwy test dla osób z lękiem przestrzeni.

Krzyżne panorama

Droga w dół

            Kawałek dalej mijam się z chłopakiem mniej więcej w moim wieku. Z zaciętą miną pruje do góry niczym lokomotywa. Zamieniamy kilka słów. Mówi, że niżej jest jeszcze trudniej. Niespecjalnie mnie to martwi. Trudno, nie trudno, trzeba iść dalej. Ledwie kilka minut później dostrzegam przed sobą drobna dziewczynę. Widzę, że idzie bardzo powoli i niepewnie i zastanawiam się czy nie dolega jej jakaś kontuzja. Gdy się zrównujemy postanawiam zatem zapytać jak idzie wędrówka. Widzę malujący się na jej twarzy strach i wylatujące spod ciemnych okularów łzy.

Krzyżne zejscie

            Dowiaduje się, ze w planie miała wejście z mężem na Krzyżne  od strony Doliny Pięciu Stawów. Jednakże w obliczu trudności i stromizn pod koniec szlaku, załamała się psychicznie i podjęła decyzje o odwrocie. Zaskoczyło mnie, że jej „rycerz” zamiast zawrócić razem z nią, postanowił samemu kontynuować wspinaczkę, zostawiając żonę z własnym strachem. Dopiero później łączę fakty i domyślam się, że chodzi pewnie o młodzieńca, którego kilka minut temu mijałem. Gdybym wiedział to w tamtym momencie, pewnie powiedziałbym mu coś do słuchu. Na szlaku zawsze denerwują mnie chłopacy, którzy dzielnie prą do przodu, zostawiając swoje partnerki gdzieś daleko w tyle. Uważam, że na górskim szlaku, powinni czuwać nad swoimi żonami czy dziewczynami.

            Wobec zaistniałej sytuacji proponuję, że zejdziemy do doliny razem, choć wiem już, że z obiadku w schronisku nici. Spokojnie ruszamy w dół. Gdy trzeba, zatrzymuje się i czekam aż Ania – bo tak ma na imię – poradzi sobie z bardziej wymagającym fragmentem. Dzięki towarzystwu i rozmowie widzę, że powoli zaczyna się rozluźniać. Dziewczyna ma o czym opowiadać, bo jest anestezjologiem w jakimś szpitalu koło Warszawy.

            Po jakichś 2 godzinach jesteśmy na dole. Na koniec podaję swój numer telefonu gdyby potrzebowała jeszcze pomocy. Znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie. Pomogłem drugiej osobie opanować strach dzięki czemu być może czyjaś górska przygoda nie zakończyła się w nerwach i frustracji.

Tatry zachód słońca

            Słońce zaczyna skrywać się za górskimi graniami. To znak, że trzeba ruszać ku parkingowi w Palenicy Białczańskiej, skąd odjeżdżają busy do Zakopanego. Położony w dolinie las jest już skryty w cieniu górskich szczytów i coraz bardziej zaczyna spowijać go wieczorny chłód. Dzisiejsza trasa to solidny kawał wysokogórskiej wyrypy. Całość zajęła mi około 10 godzin, pokonując dystans powyżej 20 kilometrów. Taki wariant wędrówki to wspaniały pomysł na ciepłe i długie dni. To też znakomita okazja, by zapoznać się ze specyfiką szlaków w Tatrach Wysokich. Jestem przekonany, że nikt, kto zdecyduje się na tą wymagającą kondycyjnie wędrówkę, nie będzie czuł się zawiedziony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

https://moimrytmem.pl/newsletter/