![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/6-1140x642.jpg)
Marsaxlokk – portowe targowisko
Są takie miejsca w których zatrzymał się czas. Jedno z nich znajduje się na słonecznej Malcie.
Niedzielny targ
Marsaxlokk to niewielka miejscowość znajdująca się na południowo – wschodnim wybrzeżu Malty. Miasteczko o powierzchni niecałych 5 km2 jest zamieszkiwane przez około 3,6 tys. mieszkańców. Jest to również jeden z największych naturalnych portów tego niewielkiego kraju, będąc ważnym ośrodkiem handlowym tego rejonu Morza Śródziemnego. Gdy dzisiaj w porcie załatwia się różne interesy, a wszelkiego rodzaju towary są przemieszczane z lewa na prawo i na odwrót, myślę sobie, że trochę podobnie musiało to wyglądać wiele wieków temu. Dawniej bowiem była to znana wioska rybacka. Zapewne kupowano tu wiele produktów i darów morza, a kupcy dobijali targów.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/5-1024x576.jpg)
Nazwa wywodzi się od dwóch słów. Marsa – czyli port, oraz Xlokk – co oznacza południowo – wschodni, gorący wiatr często nawiedzający to miejsce. Na statku zakotwiczonym niedaleko wybrzeża tego niepozornego miasteczka Michaił Gorbaczow i George Bush podpisali dokument oficjalnie kończący okres zimnej wojny. Podobnie jak niegdyś był to ośrodek handlu owocami morza, podobnie ma to miejsce w czasach współczesnych. W każdą niedzielę przy arterii ciągnącej się wzdłuż morskiego brzegu odbywa się targ, który tłumnie przyciąga zarówno turystów jak i tubylców. Jednych od drugich bardzo szybko można odróżnić. Typowy turysta idzie wolnym krokiem, kręci głową w każdym możliwym kierunku i co chwila chwyta po aparat lub telefon. Lokalni mieszkańcy przychodzą tu tak samo jak my do sklepu. Wchodzą, załatwiają co trzeba i wracają do swoich spraw.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/3-1024x576.jpg)
Po śniadaniu, w słoneczne przedpołudnie wsiadam do biało – zielonego autobusu lokalnej komunikacji, aby na własne oczy zobaczyć to miejsce. Mimo niedzieli na ulicach panuje spory ruch, a autobus kilka razy zmuszony jest do tego, aby stanąć w korku. Tutejszy ruch uliczny wszystkich traktuje na równi. Przez taki sam tłok musi przebijać się zarówno kierowca czerwonego Ferrari, które właśnie mnie minęło, jak i starego, wyblakłego grata marki, której nie jestem w stanie odgadnąć. Na dworze robi się coraz cieplej i gdyby nie dobra klimatyzacja autobus stałby się duszną i gorącą metalową puszką. Po pewnym czasie za oknem coraz częściej dostrzegam morskie zatoki, w których woda odbija słoneczne promienie. To znak, że jestem coraz bliżej docelowego miejsca. W końcu autobus, minąwszy miasteczka, wsie, pola uprawne, zatrzymuje się na docelowym przystanku. Sięgnięcie po mapę lub zapytanie kogoś o drogę okazuje się zbędne. Większość ludzi rusza w kierunku targu, więc tym samym kierunkiem podążam także i ja.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/1-1024x576.jpg)
Handlowy zgiełk
Niejednokrotnie czytałem relacje dawnych jak i bardziej współczesnych podróżników, którzy opisywali miejskie targi w różnych, nieraz bardzo egzotycznych miejscach świata. Przyznam, że wnikając w to miejsce, coraz bardziej czuje się jak bohater jednej z takich opowieści. Przed sobą dostrzegam promenadę wypełnioną kolorowymi straganami oferującymi najrozmaitsze produkty. Nieopodal przycumowane są rybackie łodzie, które cierpliwie czekają na dzień w którym znów wyruszą na połów. Daleko na horyzoncie majaczą wielkie statki handlowe płynące do któregoś ze śródziemnomorskich portów.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/Obraz1.jpg)
Słynny maltański bazar ciągnie się przez wiele set metrów. Kupić można tu mnóstwo różnorodnych produktów. Na jednym straganie dostrzegam wielką ilość ryb, których nazw nawet nie znam, ośmiornic, krewetek i innych podwodnych form życia. Kawałek dalej ktoś rozłożył owoce i warzywa. W innym miejscu artykuły gospodarstwa domowego i zabawki. Po drugiej stronie jakaś chińska tandeta. Co prawda nie decyduje się na zakup produktów spożywczych, wnioskuje jednak, że te muszą być dobrej jakości. Świadczy o tym to, że na targu regularnie zaopatrują się lokalni restauratorzy.
Rybackie tradycje
Gwar, pieniądze i towary przechodzące z rąk do rąk, kolory i zapachy, restauracje i otaczające to miejsce piaskowe budynki o architekturze częściowo wywodzącej się z krajów arabskich, sprawiają, że czuje się niczym w krajach Orientu o których czytałem w relacjach obieżyświatów. Decyduje się jednak na odejście od tego zgiełku i kieruję się bliżej nabrzeża, gdzie jest już nieco spokojniej. Chcę bowiem przyjrzeć się kolorowym łodziom zwanym luzzu, których konstrukcja ma wielowiekową historię.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/4-1024x576.jpg)
Po raz pierwszy pojawiły się za czasów Fenicjan, którzy słynęli z tego, że byli wyśmienitymi żeglarzami. Ich wygląd na przestrzeni wieków niespecjalnie uległ zmianie. To dlatego, że ich projekt, dzięki podwójnie wzmocnionemu kadłubowi, okazał się niezwykle wytrzymały i odporny na rozmaite niekorzystne warunki jakie czasami fundują morza. Poza tym, jak widać, wyspiarze doszli do wniosku, że nie ma sensu ulepszać czegoś, co już jest bardzo dobre. Część z nich wykorzystuje się w celach turystycznych, jednak w większości nadal przydają się do połowu ryb. Jako napęd nie służą już jednak żagle czy wiosła, a silniki mechaniczne. Jednym z ulubionych zajęć tutejszych mieszkańców jest remontowanie i upiększanie swoich łodzi. Na tę czynność potrafią poświęcić wiele godzin, podobnie zresztą jak na przesiadywanie w tawernach i restauracjach ze swoimi znajomymi. To dlatego łodzie przykuwają uwagę swoimi jaskrawymi kolorami, mocno kontrastując ze znajdującymi się na brzegu budynkami, które są w jednolitym, piaskowym kolorze. Na wielu z nich rybacy dodatkowo malują oko Horusa, które dawniej według tradycji miało zapewniać pomyślność podczas połowów.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/12/2-1024x576.jpg)
Są jeszcze takie miejsca, w których się zatrzymał, a na pewno wyraźnie zwolnił. Co prawda nie odrzucają one nowoczesności, ale jednocześnie nie zachłysnęły się wszechobecnym postępem. Jednym z takich punktów na mapie świata jest Marsaxlokk. Na targu wszystko odbywa się trochę jak przed setkami lat. Sprzedaje się tu owoce morza, które są poławiane z łodzi luzzu, które wyglądają tak, jak wyglądały przed wiekami. Maltańczycy znają wartość swojej tradycji. To dobrze, bo dzięki temu, w dzisiejszym pędzącym świecie, nadal pamiętają o tym, kim są.
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2021/01/4-75x75.jpg)
![](https://moimrytmem.pl/wp-content/uploads/2020/11/Valetta-1-75x75.jpg)